"Wojna nie zjada trupów, połyka tylko żywych żołnierzy."
~ Curzio Malaparte
"Wojna nie zjada trupów, połyka tylko żywych żołnierzy."
~ Curzio Malaparte
– Idą! – Chłopiec wbiegł zdyszany do izby, o mało nie przewracając się
o stołek. – Connor, chodź! Wracają!
Chłopiec nie musiał tego dwa razy powtarzać. Szybko pobiegli ku
głównej bramie miasta. Zgromadził się tam już cały tłum kobiet i dzieci, które czekały na powrót swoich
mężów i ojców.
W oddali widać było oddział zbrojnych mężczyzn zmierzających w stronę
Esselin. Ku rozpaczy czekających na nich żon i dzieci wojowników było o wiele
mniej niż wtedy, kiedy wyruszali z miasta cztery miesiące temu. Nikt nie
sądził, że wszyscy powrócą. Wojna nigdy nie przebierała w ofiarach, a właśnie
na nią armia Esselin musiała wyruszyć. Na wschodzie kraju wojska Xerxesa –
Nekromanty, władcy Aercoth, czyli Królestwa w Chmurach – pustoszyły miasta i
zabijały ludność, aby dołączyć duchy zmarłych do swoich oddziałów. Król
wschodnich krain postanowił zakończyć rzeź niewinnej ludzkości. Władca krain
północnych – w których leżało między innymi Esselin – wysłał do pomocy również
swoje oddziały wojska, gdyż obawiał się ataków na swoje ziemie, po które Xerxes
już dawno próbował wyciągać ręce.
Wybuchła wojna, a oddział wojsk z Esselin właśnie wracał do rodzinnego
miasta. Odnieśli zwycięstwo, ale straty w ludziach były niewyobrażalnie
wielkie.
– Nic nie widzę. – Connor stawał na palcach, żeby zobaczyć coś zza
pleców wyjątkowo wysokiej kobiety. – Chodźmy bliżej, Elliot!
Obaj chłopcy zaczęli przepychać się przez tłum, aż wreszcie udało im
się dotrzeć na sam przód. W tej samej chwili rozległy się wiwaty i radosne
okrzyki na cześć powracających wojowników.
– Widzisz go? – zapytał Elliot, który błądził wzrokiem po twarzach
zbrojnych. – Widzisz tatę?
– Nie, może zaraz się pojawi.
Mężczyźni rzucali się w ramiona swoich bliskich. Matki przytulały
synów, żony witały mężów, dzieci radowały się na widok ojców. Wkrótce wszyscy
wojownicy rozeszli się ze swoimi rodzinami do domów. Przy bramie zostali ci, do
których nikt nie wrócił. Jedynie chorąży oddziału wygłaszał mowę, w której
wychwalał męskość i odwagę poległych. Connor i Elliot wsłuchiwali się w słowa mężczyzny.
______________________________________________________
Witajcie!
Na wstępie bardzo, bardzo Was przepraszam za to ogromne opóźnienie. Prolog miałam gotowy już dawno. Niestety, okazało się, że niezawodne technologie jednak zawodzą. Mam nadzieję, że to już się nie powtórzy. Życzę wam miłego czytania, liczę na to, że Wasze czekanie nie poszło na marne i prolog wynagrodzi Wam moje spóźnienie.
Filialia
suuper, czekam na 1 rozdział! ♥
OdpowiedzUsuńCzemu taki krótki? :( Ja chcę już pierwszy rozdział!
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńSamym cytatem poprzedzającym prolog zgarnęłaś moje serce. Naprawdę trafny i tak prawdziwy, że aż zrobiło mi się smutno... No ale nie czas na moje rozmyślania. ;)
Uwielbiam w dobrych prologach to – a takich niestety niewiele – że mimo swojej zazwyczaj niedużej długości, potrafią złapać czytelnika na haczyk. U Ciebie inaczej nie było, ale mówiąc szczerze, do przedostatniego zdania wcale mnie nie miałaś. Owszem, było niezwykle poprawnie. Czysto. Tekst wolny od błędów. Naprawdę miło mi się czytało, ale zabrakło mi takiej iskierki, która pojawiła się w ostatnim zdaniu. To kwintesencja całego Twojego prologu. Niby krótkie, zwykłe zdanie, ale wywołało u mnie najwięcej emocji. Bez niego tekst, przynajmniej w mojej opinii, byłby jakby niedokończony. No ale zdanie jest i wszystko wspaniale. ;)
To naprawdę smutne, że do tych chłopców nie wrócił ojciec. Nie wiem, ile mieli lat, ale to nieważne. Stracili jedną z najważniejszych osób przez wojnę, która tak naprawdę jest absurdem tych, którzy są nad nimi. Biedni...
Mimo że tak naprawdę w ciemno wpisałam Cię do swoich linków, bo zaciekawiła mnie belka XD (pierwszy raz w życiu kierowałam się czymś takim), nie żałuję swojej decyzji. Masz naprawdę talent, twój kunszt pisarski jest (przynajmniej tak z prologu wnioskuję) na wysokim poziomie. Ciekawa jednak jestem Twoich opisów, zatem czekam na rozdział pierwszy.
A, i jeżeli miałabym o coś się przyczepić w całym prologu, to o używanie dywiz zamiast półpauz/pauz.
Pozdrawiam!
Bardzo dziękuję za miłe słowa (:
UsuńNiezmiernie się cieszę, że mój tekst aż tak Ci się spodobał.
Na swoją obronę powiem tylko, że przy pisaniu w Wordzie normalnie używałam półpauz, a tutaj ni stąd, ni zowąd pojawiają się dywizy. Mam nadzieje, że przy pierwszym rozdziale obejdzie się bez takich problemów.
Pozdrawiam,
Filialia
Niesamowite, piękne opowiadanie. Masz kolejnego wiernego czytelnika :)
OdpowiedzUsuńKochana Filialiu!
OdpowiedzUsuńProlog bardzo mnie zaciekawił i mogę spokojnie stwierdzić, że nawet wzruszył. Naprawdę, aż smutno mi się zrobiło na myśl o tych dwóch biednych chłopczykach, którzy czekali na tatusia pewni, że przyjdzie, a on się nie pojawił. Zginął godnie w wojnie. Chyba że kryje się za tym jakaś tajemnica i on nadal żyje, gdzieś ukryty?
Od początku widać, że masz dobrze wypracowany warsztat pisarki i niezły zasób słownictwa, więc lecę czytać pierwszy rozdział :)
Genialne. Fabuła od razu mnie zaciekawiła, właśnie takiego opowiadania szukałam od dłuższego czasu, tematyka wojenna i te sprawy.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie mam dzisiaj czasu, bo nadrobiłabym zaległości, ale jeszcze tu wrócę z jakimś sensownym komentarzem. Pewnie pod najnowszym postem.
Pozdrawiam :)